Drużyna Tęczowego Pierścienia

W mroźny weekend lutego 2018 r., tuż po Walentynkach, w poszukiwaniu wiedzy i inspiracji, które mogłyby nam pomóc w założeniu w Krakowie centrum społeczności LGBT, dotarliśmy na drugą stronę Karpat, do Budapesztu. W trakcie 4-dniowego pobytu w naddunajskiej stolicy udało nam się spotkać z przedstawicielami dwóch organizacji: Budapest Pride  oraz Háttér (po węgiersku “Tło”). Oto kilka słów na temat tego, co udało nam się podpatrzeć i usłyszeć.

“Jeśli nie będziecie pewni, gdzie jest nasze biuro, szukajcie dużej tęczowej flagi. Nie da się jej przegapić”. Taką wskazówkę otrzymaliśmy od węgierskich gospodarzy przed naszym przyjazdem. Zwątpiliśmy w nią nieco, gdy tylko wkroczyliśmy do dzielnicy, w której miał znajdować się cel naszej podróży. Masywne, szare, miejscami odrapane kamienice nie wyglądały zbyt gościne. Wydawało się nawet, że spoglądają z lekkim lekceważeniem na nas, Drużynę Tęczowego Pierścienia, przemierzającą niezbyt przytulne, miejscami mokre, a miejscami zmrożone ulice VIII dzielnicy. Jednak, ku naszemu zaskoczeniu, po zaledwie kwadransie spaceru, przy jednej z bocznych ulic zobaczyliśmy niewielki domek z nieśmiało powiewającą tęczową flagą. Wejście do środka przypominało nam trochę scenę z “Alicji w Krainie Czarów”. Wprost z zimnej ulicy trafiliśmy do ciepłej, kolorowej kafejki, w której grzało się osobliwe towarzystwo. Kilku obcokrajowców, kilkoro artystów i niezwykle uroczy pies. Mimo że żadna z obecnych tam osób nie wypowiedziała w naszym kierunku ani jednego słowa, wyraźnie dawała się odczuć bijąca od nich dobroć, a w całym pomieszczeniu panowała przyjacielska atmosfera. Chwilę później zjawiła się Viki, nasza osoba kontaktowa z ramienia Budapest Pride – organizacji zajmującej się przygotowaniem corocznego festiwalu, którego ukoronowaniem jest Budapesztański Marsz Równości.

Z rozmowy z Viki dowiedzieliśmy się, że ich organizacja również prowadziła badania ankietowe wśród członków społeczności LGBT. Badanie trwało sześć miesięcy i wzięło w nich udział około 2500 respondentów, którzy jednoznacznie wskazali, że oczekują spełnienia na Węgrzech dwóch postulatów. Pierwszym z nich było wprowadzenie pełnej równości małżeńskiej, zaś w drugim domagano się prowadzenia mniej homofobicznej polityki.

Jak powszechnie wiadomo, w kraju rządzonym przez prawicowy rząd premiera Orbána, sytuacja organizacji LGBT nie należy do łatwych. Na pytanie o źródła finansowania odpowiedź Viki była rozbrajająco szczera: drobne darowizny. “Przeprowadzenie parady kosztowało nas 9 milionów forintów [ok. 120 000 złotych – przyp. red.], przytłaczającą większość tych funduszy zebraliśmy poprzez małe darowizny”.

Jednak jeszcze bardziej imponująca była dla nas opowieść Viki na temat sposobu organizacji Budapest Pride. Dowiedzieliśmy się na przykład, że całą paradę ochrania około 300 ochotników. Są oni zorganizowani w strukturę piramidy skłądającej się z niewielkich, kilkunastoosobowych grup. Za rekrutację takich jednostek odpowiadają głównie ich nieformalni liderzy, którzy, mając na uwadze jak najlepszą realizację powierzonego im zadania, konkurują między sobą o to, komu szybciej uda się skompletować swoją grupę. Oprócz ochotników chroniących paradę, biorą w niej udział również oznakowani prawnicy z kamerami. Monitorują oni i dokumentują na bieżąco wszystkie przypadki napaści na uczestników parady. Ponadto pozostają w stałej łączności radiowej zarówno pomiędzy sobą, jak i lokalną policją. Ze słów Viki wynikało, że zastosowany system doprowadził praktycznie do wyeliminowania agresji kierowanej wobec członków parady, w której co roku bierze udział około 25 000 osób.

Oprócz przedstawicielki Budapest Pride udało nam się spotkać z Tamásem Dombosem aktywistą organizacji Hattér (węg. Tło), odpowiadającym za program pomocy prawnej udzielanej zarówno stowarzyszeniom, jak i członkom wspólnoty LGBT. Tamás opowiadał nam o historii ruchu LGBT, która na Węgrzech sięga 1988 r. oraz o bieżącej działalności jego organizacji.

Pomimo wprowadzenia w nowej konstytucji z 2011 r. sformułowania, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, na Węgrzech związki partnerskie są prawnie uregulowane. Istnieje również możliwość dziedziczenia po zmarłym partnerze. “Sprawy, z którymi zwracają się do nas ludzie, często dotyczą uznawania małżeństw osób tej samej płci zawieranych za granicą oraz kwestii rodzicielstwa.” W ostatnim czasie Háttér zanotował na swoim koncie sukces w jednej z takich spraw. Para lesbijek (Amerykanka i Węgierka) mieszkająca na stałe w Belgii zawarła małżeństwo, na co zezwala tamtejsze prawo. Postanowiły również zgłosić ten fakt w węgierskim urzędzie stanu cywilnego. W odpowiedzi na ich zgłoszenie urząd odmówił jakiegokolwiek wpisu do akt stanu cywilnego. W konsekwencji tej decyzji obie kobiety, z punktu widzenia węgierskiego prawa, w dalszym ciągu pozostawały dla siebie obcymi osobami. Para, korzystając z pomocy Háttér, zaskarżyła rozstrzygnięcie urzędu do sądu. Zarówno sąd pierwszej, jak i drugiej instancji stwierdził, że co prawda prawo węgierskie nie uznaje małżeństwa osób tej samej płci, jednak takie związki zawarte za granicą należy w węgierskich aktach stanu cywilnego rejestrować jako związki partnerskie. Oznacza to dla przykładu, że kobiety będą mogły po sobie dziedziczyć, jeżeli w skład spadku wchodziłaby nieruchomość położona na Węgrzech.

W trakcie rozmowy Tamás zaskoczył nas jeszcze jednym stwierdzeniem. “Coraz częściej otrzymujemy również pytania dotyczące rozwodów. To w sumie chyba oznaka normalności. Skoro można związki formalizować, to bywa i tak, że ich zakończenie również wymaga prawnej regulacji.”

Opuszczając Budapeszt, byliśmy pod dużym wrażeniem, jak wiele spotkanym przez nas aktywistom LGBTQ udało się uzyskać w warunkach w zasadzie porównywalnych do tych, które panują w Polsce. Rządzący w naszym kraju prowadzą politykę w wielu kwestiach – zwłaszcza społecznych i bezpośrednio dotyczących naszego środowiska – zbieżną z tym, co możemy obserwować na Węgrzech. Dlatego przed wyjazdem zapytaliśmy naszych gospodarzy jeszcze o to, jak wiedzie się organizacjom LGBTQ nad Dunajem, odkąd rządzi tam Fidesz.

Viki i Tamás zgodnie przyznali, że początki były bardzo trudne, gdyż na różne sposoby próbowano utrudnić im podjęcie jakichkolwiek działań. Sytuacja nieco się poprawiła, odkąd zdecydowali się na zmianę dotychczasowej strategii. Przeanalizowali swoje działania i wyznaczyli nowe, realne do osiągnięcia w obecnych warunkach politycznych cele. Teraz koncentrują się na tzw. pracy u podstaw oraz dbaniu o swoją społeczność. Oboje glęboko wierzą w to, że po rządach Fideszu nastaną bardziej liberalne czasy. Wówczas, dzięki obecnym działaniom wzmacniającym społeczność LGBTQ oddolnie, będą mogli prężniej i ze zdwojoną siłą dokonać zmian w swoim kraju. Czego zarówno im, jak i sobie życzymy. 

Powiązane wpisy

Queer

Mamy to! Federacja otrzymała grant od Fundacji im. Stefana Batorego...

DOM EQ – Twoja pierwsza wizyta

Mamy to! Federacja otrzymała grant od Fundacji im. Stefana Batorego...

Homofobia w szkole

Mamy to! Federacja otrzymała grant od Fundacji im. Stefana Batorego...